Pamiętaj! Czytasz = Komentujesz = Motywujesz!

Mój blog autorski znajduję się tutaj: http://takamilosc.blogspot.com/

niedziela, 21 sierpnia 2016

#16

Rozdział 13
Wystarczy mi dialog

Byłam bardzo mocno rozczochrana i zauważyłam to w chwili, gdy zjadłabym własnego włosa, który śmiał dotknąć mojej kanapki. Poza tym chciało mi się siusiu, ale bardziej byłam głodna, więc postanowiłam poukładać wszystko własnymi priorytetami. Wiktor marudził, że nie cierpi jedzenia w łóżku, że zupełnie tego nie uważa, ale jednocześnie też zagryzał przy tym kanapkę, więc nieco zalatywało od niego hipokryzją albo chęcią dostosowania się do sytuacji. W tym przypadku wolałam by to było to drugie.
Nie chcesz mnie czasami przeprosić za tę nieprzyjemność jaka mnie z twojej strony spotkała? – zapytałam i wsunęłam ostatni kawałek bułki do ust.
Wiktor zrobił taką minę jakby nie wiedział o co chodzi. Nawet lekko przerażony był.
Sama przecież chciałaś... do niczego cię nie zmuszałem.
Nie o tym mówię! – przerwałam mu i przy tym się uniosłam, bo przecież... ręce mi opadały, gdy odkrywałam jakimi ścieżkami podążają jego myśli. Te ścieżki były jakieś wyjątkowo kręte. Wolałam by myślał prosto!
A o czym?
O tym jak mnie poszarpałeś i...
Aaa – ucieszył się, dosłownie wyglądał jakby go to wspomnienie bawiło. – Sama byłaś sobie winna. Poza tym mogłem postąpić gorzej, mogłem odjechać.
Nie jesteś teraz miły.
Nie zawsze jestem miły, bo wolę być szczery. Niestety taka wado-zaleta. – Zjadł swoją kanapkę, patrząc spojrzeniem bez wyrazu na moją urażoną, niezadowoloną minę. – Ale mam nadzieję, że chociaż dzisiaj ci dobrze było w moim towarzystwie.
Było – przyznałam i poczułam wypieki na polikach. – Nie chcę byś sobie sądził, że...
Pamiętam, bez zobowiązań.
Tak, ale nie to chciałam powiedzieć.
Nie chcesz bym widział w tobie puszczalską, tak?
Szczerze, to mam w dupie twoje zdanie, ale tak, o to właśnie mi się rozchodzi.
Nie będę tak myślał. – Wzruszył ramionami. – Oboje jesteśmy dorośli...
Ja nie jestem – rzuciłam szybko, choćby tylko po to by zobaczyć jego minę.
Niemożliwe.
Możliwe, mam szesnaście lat – zapewniałam.
Nie kłam, bo nawet nie wyglądasz. – Uśmiechnął się łajdak jeden w taki sposób, że aż musiałam go zdzielić w ramie.
No ej! – krzyknęłam na niego. – W sensie, że stara jestem twoim zdaniem, tak?
Złapał mnie za nadgarstki i tak mocno za nie trzymał, ciągnąc jednocześnie do siebie, że aż byłam zmuszona uklęknąć na kolanach.
Może nie wyglądasz staro, ale... na szesnaście lat też nie wyglądasz – zapewnił z drwiącym uśmieszkiem.
Przełożyłam nogę tak, by wsunąć kolano między jego uda i na jednym z nich przysiąść.
Długo będziesz mnie tak trzymał?
Nie wiem, zastanowię się – odpowiedział ciągle się uśmiechając. – Myślę, że mógłbym cię polubić, wiesz?
Jesteś bezczelny! Dajesz mi do zrozumienia, że jeszcze mnie nie lubisz, tak?
Znów go rozbawiłam. Puścił moje nadgarstki i oparł się o poduszki, ale cały czas nie leżał, tak bardziej siedział. Zdecydowałam się na przybliżenie ust do jego brody i wysunięcie języka. Sunęłam nim tak długo aż znalazł się między ustami, przedarł przez zęby i dotknął podniebienia Wiktora. Nie wiedziałam czego mam się teraz po nim spodziewać. Nawet trochę się obawiałam, że mnie odepchnie, mówiąc, że to co było w nocy już minęło, że wtedy był pijany i inne takie dyrdymały. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Poczułam jak Wiktor mnie obejmuje. Jak jego dłonie błądzą po moich nagich plecach, a moje cycki ocierają się o jego lekko owłosiony tors.
Muszę siku – przypomniałam sobie i podzieliłam się z nim tą myślą, kiedy on już kładł dłonie na moich pośladkach.
I tak bym nie zdążył... nieważne, idź – niemal mi rozkazał, a potem kiedy już wstałam z jego ud i łóżka, to odnalazł na podłodze swoją koszulkę i nią we mnie rzucił. – I włóż coś na siebie! – krzyknął, ale ciągle uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Powiedz jeszcze gdzie masz piec! Obiecałem twojej mamie w nim napalić.
Właśnie go widzę. Jest przy kibelku! – odkrzyknęłam.
Nie spodziewałam się, że Wiktor od razu wstanie i weźmie się do roboty, ale jakoś szczególnie nie przeszkadzała mi jego obecność, gdy tak przechadzał się w samych rozpiętych dżinsach i gołej klacie, a ja w tym czasie podcierałam się papierem toaletowym na jego oczach.
W mieszkaniu nie było ciepło, ale zimno też nie było, bo matka paliła poprzedniego dnia do późna. Wiktor zabrał się za oprzątanie tego niewysokiego cyganka, a następnie za napełnianie go kartonami, gazetami i cienko porąbanym drewnem.
Masz ogień?
Mam, mam, mam, ale nie wiem czy dam – odpowiedziałam i z rozpędu udałam się do kuchni, zupełnie zapominając, że tam cały czas panowała pustka.
Wiktor poszedł za mną, stanął, opierając się ramieniem o ścianę i oznajmił:
Jakbyś potrzebowała pomocy przy remoncie, to... myślę, że masz mój numer.
Nie mam. Usunęłam po tym jak mnie tak okropnie potraktowałeś. Poza tym nie wiem czy chcę byś ty mi pomagał? Nie lubię zobowiązań, a to jawnie wyglądałoby na takie... przykład, położenie płytek za dwa orale z połykiem.
Zrobiłabyś to z połykiem? – zapytał poważnie, jakby zupełnie nie usłyszał moich poprzednich słów.
Nie wiem co ja sobie wtedy myślałam i co we mnie wstąpiło, ale zdecydowałam się na to, by paść przed nim na kolana, zsunąć jego spodnie do połowy ud wraz z majtkami i sięgnąć początkowo jedynie językiem do jego penisa, a potem otoczyć go całego ustami.
Rozumiem, że czeka mnie demonstracja – stwierdził i uderzył plecami o ścianę. Oparł się o nią.

***

Wiktor Gawryluk wyszedł z mieszkania Katriny dopiero popołudniu. Pozostawił na niej swoją koszulkę, uznając, że sama bluza mu wystarczy. Nie wystarczała bo mróz mocno dawał się we znaki i nawet ciepła kurtka przed nim słabo chroniła. Nie wracał się po samochód, czuł jeszcze alkohol w żyłach, więc nie byłby na tyle odważny, by w takim stanie prowadzić. Na piechotę dotarł pod blok, w którym mieszkała jego córka wraz ze swoją matką. Jak zwykle nacisnął na domofon, pomimo znajomości kodu.
Słucham? – usłyszał głos swojej córki.
Tata – odpowiedział, by wiedziała z kim ma do czynienia i poczekał aż zwolni blokadę.
Powoli przemierzył schody i dotarł pod drzwi. Zdziwił się, że nie były otwarte. Zastukał więc i odczekał chwilę... dłuższą chwilę.
W końcu Julia otworzyła ojcu i wpuściła go do środka. Następnie powróciła do kuchni, gdzie smażyła na patelni jajecznicę.
Mamy nie ma? – zdziwił się i po zdjęciu odzieży wierzchniej oraz obuwia zaczął przechadzać się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukał lub wypatrywał.
Okno było otwarte więc dało mu to do myślenia, ale na temat palenia postanowił się jeszcze nie odzywać, przynajmniej dopóki nie złapie dziecka na gorącym uczynku.
Nie ma, musiała wyjść.
Dokąd?
Do pracy, ale wróci zaraz, bo na dziesiątą ją wezwali, tylko na kilka godzinek.
To pewnie niewyspana będzie – stwierdził, wiedząc, że Gośka była w nocy na jakieś dodatkowej fusze. – Zapalę na balkonie, zjedz sobie spokojnie.
Wsparł łokcie na barierkach i delektował się smakiem ostatniego papierosa, strzepując popiół do pudełeczka, by czasami nie naprószyć nim ludziom na głowy. Dostrzegł Małgorzatę jak wracała z pracy, więc od razu zdecydował się na to, by przejść do korytarza i otworzyć jej drzwi.
Zmywa się po sobie – rzucił w stronę kuchni, gdzie Julka odkładała talerz do zlewu.
Potem – odpowiedziała.
Nie potem, tylko teraz, raz, raz.
Ale dlaczego nie potem? – zapytała i spojrzała na ojca wyczekująco i z pretensją jednocześnie.
Może dlatego, że twoja matka nie lubi syfu i jak ty tego nie zrobisz, to ona to zrobi za ciebie, a wydaję mi się, że dzisiaj już zrobiła dość.
Jakby nie chciała, to by nie zmywała, więc...
Więc ze mną nie dyskutuj – przerwał ostrzej. – Powiedziałaś jej chociaż co nawyczyniałaś czy nie?
Julia wzruszyła ramionami, a Gosia weszła do domu i położyła drobne zakupy na komodzie stojącej pod wieszakiem.
Jesteś wcześniej – powiedziała do Wiktora. – Cześć tak w ogóle.
Cześć. – Zmarszczył brwi i sięgnął do siatki. – Rozpakuj – rozkazał córce i przeniósł reklamówkę na stół kuchenny. Wskazał Gośce kierunek, a kiedy przestąpiła próg pokoju to ruszył za nią i zamknął za sobą drzwi. – Jak było w pracy?
Nie za fajnie, ale przynajmniej od ręki zapłacili. Kierownik tworzył nieprzyjemną atmosferę.
Zazwyczaj taka jest jego rola – pozwolił sobie zauważyć. – Dlaczego Julki nie było dzisiaj w szkole?
Ma zwolnienie, więc...
Więc? Nie wygląda już na chorą.
Ale ma zwolnienie.
Nie przekonuje mnie ten argument, wiesz? – Usiadł w fotelu i poprawił serwetkę, która leżała na ławie. – Jestem ojcem tego dziecka, nie podoba mi się, że podejmujesz decyzje sama.
Sama?! – wykrzyknęła zbulwersowana i zdenerwowana usiadła na pufie dokładnie naprzeciw niego. – Wczoraj to ty podjąłeś decyzję sam. Wpadłeś tu i nawet nie zapytałeś co o tym myślę. Po prostu zrobiłeś co uważałeś i wyszedłeś, a dziś przychodzisz do mojego domu za wcześnie, we wczorajszym ubraniu i bez koszulki – zauważyła, bo zamek bluzy zsunął się do połowy klatki piersiowej.
Gawryluk nawet nie trudził się zasunięciem suwaka bardziej pod szyję.
Rozmawiamy o Julce czy kłócimy się o to gdzie spędziłem noc?
Śmierdzisz kacem, więc pewnie zamiast być przy rodzinie, to balowałeś gdzieś i skończyłeś u jakieś kurwy!
Nie mów tak o niej! – wydarł się na tyle głośno, że meble zdawały się zatrząść.
Czyli jednak!? – podłapała.
To nie twoja sprawa z kim sypiam.
Moja, bo jesteś ojcem mojego dziecka!
I właśnie o tym dziecku chciałbym dzisiaj porozmawiać, a nie się z tobą wykłócać o nieważne sprawy! Mam prawo sobie poukładać życie.
Chcesz sobie z nią już układać życie?
Już? Nie wiesz czy tylko z nią sypiam, czy z nią jestem i od kiedy, więc nie masz prawa mówić już i oceniać, że to za szybko. Gośka, przecież, kurwa, jesteśmy dorośli, tak? – zapytał. – Julka powinna chodzić do szkoły i to nie gdy skończy się zwolnienie, ale gdy się dobrze czuje lub gdy nie czuje się na tyle tragicznie, by leżeć w łóżku. Naucz ją jakieś obowiązkowości, konsekwencji, wytrwałości, a nie głaskasz ją po główce i na wszystko pozwalasz.
Wychowuje się bez ojca, więc staram się jej to wynagrodzić.
Nie wychowuje się bez ojca! Ja cały czas tu jestem jakbyś nie zauważyła! Poza tym wyglądasz na przemęczoną i gdy chcesz odpocząć, to jej nie wynagradzaj mojego wyimaginowanego braku głaskaniem po główce, tylko po prostu zadzwoń, a ja ją wezmę do siebie.
Po co? Po to by ją bić?
Chyba nie powiedziała ci za co dostała, skoro uznajesz, że niesłusznie.
Powiedziała. Buchnęła ci pięć dych.
Słucham? – zapytał, nie kryjąc swojego zaskoczenia. – Ja ci chyba wspominałem, że dzwonili do mnie ze szkoły, prawda? Naprawdę sądzisz, że chcieliby mnie powiadomić o tym, że moje własne dziecko mnie okrada? Nie sądzę – dorzucił sarkastycznie i spojrzał w stronę drzwi. Dosięgnął klamki na siedząco i uchylił je. – Julia, chodź do nas! – krzyknął, a potem wsparł się łokciem na podłokietniku fotela i wygładził środkowym palcem jedną swoją brew.
Trzynastoletnia brunetka weszła do pokoju, a ojciec od razu postanowił ustąpić jej miejsca, a przynajmniej ją przepuścić, by zasiadła w drugim z foteli.
Siadaj – polecił.
Wolę obok mamy.
Nie pytam się o to co wolisz. – Pochwycił ją za ramie zanim ruszyła w przód i nakierował na lewą stronę. – Powiedziałem, siadaj.
Julka usiadła, ale ani trochę jej się nie podobało, że znajduje się tak blisko swojego ojca, zwłaszcza, gdy ten też zajął miejsce.
To tak na samym wstępie i dla wyjaśnienia, to wcale, ale to wcale nie chodziło o ukradzione pięćdziesiąt złotych, aczkolwiek bardzo mi się nie podoba, że moje własne dziecko mnie okrada, ale o tym to sobie porozmawiamy później. Wczoraj zadzwoniła do mnie twoja, Julka nauczycielka i wiesz co mi powiedziała?
Nie.
Na pewno?
No.
Powiedziała mi, że moja chora córka, która nie chodzi do szkoły, zamknęła jednego z uczniów w szafie w jakimś kantorku W-F-istów i gdyby nie to, że jeden z nich wrócił się po telefon, to ten chłopak by tam siedział do rana i mógłby się, kurwa, nawet przez twoją głupotę udusić! – krzycząc spojrzał na Julkę, a następnie zerknął na Małgorzatę. – Teraz wszyscy wiemy o co chodziło, tak?
Gośka przytaknęła.
To dobrze, że już wiesz. A ty – tu spojrzał na Julkę i ciągnął dalej – wiedz, że gdybym miał więcej czasu wczoraj, to zrobiłbym ci dokładnie to samo, byś zobaczyła, że to nie jest przyjemne, a dopiero potem bym ci przylał, dla utrwalenia.
Julka, ty naprawdę...
Nie lubię go – odpowiedziała jakby na swoje usprawiedliwienie.
Ja nie lubię co dziesiątego człowieka mijanego na ulicy, a jednak nie zamykam ich w żadnych komórkach! – wrzasnął, pochwycił córkę za ramię i zaczął się nad nią roztrząsać, jednocześnie gestykulując otwartą dłonią przed jej twarzą. – Jak tak dalej będzie, to na żadną wycieczkę nie pojedziesz i od dzisiaj zaraz po szkole masz być w domu, i nie ma potem żadnych wyjść. I nawet nie próbuj mnie oszukać, bo ja będę to sprawdzał. Wystarczy, że raz cię nie zastanę. Raz – zaznaczył. – Jeden raz, a będziesz miała powtórkę z wczorajszej rozrywki! Skończyła mi się cierpliwość, Julka. – Oparł się wygodnie o oparcie fotela i spojrzał na Małgorzatę. – Chcesz coś dodać?
Nie, chyba właśnie... zatkało mnie.
Mnie wczoraj też, uwierz. – Splótł ręce na piersi i spojrzał na córkę. – A ty chcesz coś powiedzieć?
Pokręciła głową.
W niemowę się bawisz!? – ryknął. – Do siebie, natychmiast. – Wskazał na drzwi pokoju. – A ja tam zaraz przyjdę – dopowiedział.
Wiktor... – szepnęła Gośka, zanim Julia zamknęła za sobą drzwi.
Dziewczynka więc zdecydowała się pozostawić je uchylone.
Tak?
Chyba już wystarczy. Nie ma co przesadzać.
Ja przesadzam? Czym? Tym, że próbuję ją wychować?
Nie chcę byś jej znowu coś zrobił.
A co ja jej robię? – zapytał i wyczekiwał odpowiedzi.
Dobrze wiesz o czym mówiłam.
Wiem, ale nie pozwolę, by mnie własne dziecko okradało. Jak na coś potrzebuje i coś chce, to ma powiedzieć, a nie sięgać po cudze jak po własne.
Mam ci oddać te pieniądze!?
Nie, ty nie! Ale ona tak i to podwójnie. Jeśli nie chcesz nie będę z nią dzisiaj o tym rozmawiał, ale do jutra niech wymyśli sposób jak je zarobić i ma przeprosić tego kolegę co mu taką krzywdę wyrządziła i najlepiej publicznie, przy całej klasie. Skończyłem. – Wstał i w skrajnych emocjach, czując pulsowanie wrzącej krwi w żyłach, zdecydował się na opuszczenie mieszkania.

***

Wiktoria przyszła do mnie po to bym zdała jej relacje z mojej nocy spędzonej u boku Fałszywki. Piłyśmy przy tym wino z gwinta, bo nie chciało nam się tracić czasu na poszukiwanie kieliszków.
Był cholernie delikatny – zaczęłam. – Naprawdę nie spodziewałam się po nim tego. To była przyjemna odmiana, ale... gdybym tak miała na co dzień, to bym się w tym łóżku zanudziła.
Myślisz, że umie być ostrzejszy?
Ne pewno. W to akurat nie wątpię. Nie wiem tylko czy chcę to sprawdzać. Jest ode mnie sporo starszy, a ja nadal mam męża.
Sumienie ci się włączyło.
To nie sumienie. To cuś zupełnie innego, cholernie niewygodnego i... – przerwałam bo ktoś dobijał się do moich drzwi, a sąsiad jazgotał na klatce o tym, by na domofon dzwonić też do tego co ma się dla niego przesyłkę. – Zamknij się sąsiad! – krzyknęłam. – Nie płosz mi kuriera, jak ci coś, kurwa, nie pasuje i masz problem, to do przyjaciółki napisz – dodałam. – A pana przepraszam, ale to bezrobotny alkoholik jest i nie ma nic lepszego do roboty.
Nic się nie stało – odpowiedział pan w dżokejce z sześcioma długimi różami w dłoni. – To dla pani, proszę tylko pokwitować.
Sąsiad ciągle tam coś klął pod siwym wąsem, ale szybko schował się do domu, a ja odebrałam moje kwiatki i pochwaliłam się nimi Wiktorii.
Widzisz jak mnie ktoś kocha? – zapytałam moją przyjaciółkę.
Ciemna blondynka odnalazła bilecik i wyczytała z niego:
Przepraszam.
Pewnie Gracjan – stwierdziłam i odetchnęłam zirytowana, ale potem poczułam dziwną ulgę, że mimo wszystko ciągle mam przyjaciela.
Oskar – sprowadziła mnie na ziemię. – Są od twojego męża – dodała, widząc, że ja nie ogarniam i sądząc, że potrzebuję dodatkowych wyjaśnień.
Wiem jak ma na imię mój mąż – warknęłam i udałam się na poszukiwanie wazonu. – Jedno przepraszam niczego nie zmienia, ale kwiatki są ładne i trzeba dać im pić.
Ledwie nalazłam wody do wazonu, a już poczułam wibracje w kieszeni dresowych spodni. Okazało się, że to Fałszywka napisał. Proponował kawę i przy okazji dawał mi swój numer telefonu, sądząc, że naprawdę mogłam go usunąć.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam:
Dziś czy jutro?
Kiedy chcesz, dostosuję się.
Chcę i dziś i jutro!
Dobrze. Podjadę za... godzinę?
Dwie i pół, teraz piję wino, a muszę się jeszcze ogarnąć.
Wcale nie musisz się ogarniać, widziałem cię już nieogarniętą. Nie bój się, nie wystraszę się.
Przewróciłam oczami i uznałam, że tym razem wcale, ale to wcale nie był miły, choć pewnie usiłował.
To w takim razie za półtorej godzinki ;-) – odpisałam.
A jutro to rano, rano, to mnie przy okazji też do pracy zawieziesz! – napisałam kolejnego SMS-a i kliknęłam wyślij.
Skoro nie jesteś nim zainteresowana tak na dłużej, to po co się z nim umawiasz? – zapytała Wiktoria zerkając przez moje ramię.
Podałam jej wazon z wodą i poczekałam na to aż włoży do niego kwiatki. Następnie poinstruowałam ją, że ma je położyć na stoliku u mnie w pokoju.
Dla zabicia czasu się z nim umawiam. On też nie jest mną zainteresowany.
Skąd wiesz?
Wiem i już. Po prostu tak czuję.
A przystojny jest chociaż?
Przeciętny. Przypomina mi Araba.
Araba?
No, ma taki zarost. Jak sobie wyobraziłam go w turbanie takim na głowie, to wypisz, wymaluj Arab.
Wiktoria nie wiedzieć czemu, ale się zaśmiała z mojej wyobraźni, dopiła swoje wino i poszła do domu, bo i tak musiała zająć się Kasią, bo babcia już za długo się nią zajmowała, a była to jednak starsza osoba i nie miała już tyle siły.
Szybko się ogarnęłam, ale tylko tak z grubsza, czyli przepłukałam zęby, uczesałam włosy w koński ogon i zdecydowałam się na lekki makijaż składający się z pudru w kremie i maskary na rzęsy.
Wyszłam przed dom w dresowych spodniach, żółtej bluzie wciąganej przez głowę i srebrnej, sportowej kurtce, która przypominała skafander kosmiczny, tak samo połyskiwała. Na stopach jednak znów miałam te niewygodne, ale ładne glany na szpilce, tym razem jednak wplotłam w nie żółte sznurówki.
Cześć – usłyszałam za swoimi plecami i jednocześnie ujrzałam ciemność, bo ktoś zasłonił mi oczy swoimi dłońmi.
Cześć Fałszywko – odpowiedziałam, odwracając się i jakoś tak samoistnie zarzuciłam ręce na jego kark.
Kiedy w końcu przestaniesz mnie tak nazywać? – zapytał, kładąc dłonie na moich biodrach.
Nie odpowiedziałam, bo pochylił się i musnął mnie w czoło.
Jedziemy do Ratuszowej – zapowiedział i wskazał mi kierunek na parking.
Jak dobrze, że jesteś samochodem. Nie doszłabym tam w tych butach.
Zaniósłbym cię, jakby była taka potrzeba.
Dałbyś radę? – zdziwiłam się.
Spojrzał na mnie, zmierzył od stóp po czubek kiteczki i odpowiedział:
Spokojnie, osiemdziesiąt kilo nie jest mi straszne.
Ile!? – udałam jawne oburzenie. – Nie odzywaj się już do mnie – zapowiedziałam i trzepnęłam go w ramię. – Za to wisisz mi dwa ciastka.
A co, chcesz dobić do setki?
Wiktor! – warknęłam i aż się zatrzęsłam ze zdenerwowania.
Dobrze, już dobrze, już nie będę. – Położył dłonie na moich ramionach i mną potrząsnął, a potem otworzył przede mną drzwi swojego Jeepa. – Wynagrodzę ci te żarty w naturze – dodał, puszczając do mnie oczko, a potem zamknął drzwi i obszedł samochód przed maską, by móc zasiąść za kierownicą.
A ty wiesz, ze to wcale nie byłby taki głupi pomysł? – zapytałam, kiedy przekręcał kluczyk w stacyjce.
Dobicie do setki w myśl kochanego ciała nigdy za wiele?
Nie! – krzyknęłam. – Chodzi mi o wynagrodzenie w naturze, wtedy zostałbyś na noc i nie musiałbyś specjalnie rano przyjeżdżać, by móc wypić ze mną kawę i zawieźć mnie do pracy. Kawę wtedy wypilibyśmy u mnie, ty byś zrobił. No ale wiesz, po tym twoim ostatnim tekście, to byś się musiał bardzo tak naturalnie wystarać, by wykupić wszystkie swoje winy.
Proponujesz mi nockę?
Może.
Co na to twoja mama?
Nie wiem, jeszcze jej dziś nie widziałam, ale nie sądzę, by miała coś przeciwko.
Naprawdę? – uśmiechnął się i wydawał być mocno zaskoczony.
No i oczywiście nadal bez zobowiązań. By jedynie pijamy z sobą kawy, jemy ciastka i się pierdolimy.
Nie wiem czy tak umiem – wyznał, parkując nieopodal ratusza, skąd było już naprawdę niedaleko do Ratuszowej. – Ja jednak przywiązuję się do ludzi.
Jak pies?
Zaśmiał się.
Nie wiem czy jak pies, ale po prostu... przywiązuję się.
Więc możemy być przywiązani do siebie, ale bez zobowiązań. Jak taka para kumpli.
Przyjaciół brzmi znacznie lepiej, bo kumpli, to mi się od razu z pedałami kojarzy.
A nie lubisz w dupu dupu?
Co? – zapytał, a potem się zaśmiał i jakby nieco przy tym też załamał, bo odwrócił ode mnie głowę i wsparł czoło na szybie.
Tylko zapytałam – odpowiedziałam oburzona jego reakcją. – W ogóle gdybym wiedziała, że idziemy do kawiarni, a nie na przykład na CPN, to bym się inaczej ubrała.
Naprawdę sądziłaś, że zaprosiłbym cię na kawę na stację benzynową?
Ja lubię kawę ze stacji.
W takim razie będę ci czasami taką przywoził.
Czasami?
Czasami.
Nie rozpędzaj się tak. – Wysiadłam i zamknęłam za sobą drzwi. – Albo... rób co chcesz, tylko pamiętaj, że ja się w tobie nie zakocham, nie obdarzę cię żadnym uczuciem, ani nic w ten deseń.
Dlaczego?
Bo nie umiem.
Dobrze, zrozumiałem, ale nie odstrasza mnie to. Na dzień dzisiejszy i przez najbliższy czas wystarczy mi sam dialog.
Co?
Rozmowa jest znacznie ważniejsza w związku niżeli motylki w brzuchu. Łatwiej żyć z kimś ciekawym i interesującym, z którym chce się rozmawiać, niż kochać kogoś z kim nie umie się zamienić kilku zdań na tydzień bez podniesienia sobie wzajemnie ciśnienia.
Już raz podniosłam ci ciśnienie – przypomniałam z szerokim uśmiechem.
Ja myślę, że nie tylko raz, jeśli chodzi o to nienegatywne podniesienie.
Spojrzałam na niego, a on puścił do mnie oczko.
Przyznaj lepiej od razu, że podoba ci się mnie pieprzyć, a nie wciskasz lewe bajery.
Kati, Kati, Kati, zapraszam – wskazał na to wejście po stromych schodach, które prowadziło do Ratuszowej.

5 komentarzy:

  1. Wygląda na to, że po wspólnej nocy między Katriną i Wiktorem jest jak dawniej. Ciekawe jak długo uda im się żyć bez zobowiązań i czy w którymś momencie będzie między nimi coś więcej.
    W tym momencie Julka przesadziła. Dlaczego ona robi te wszytkie rzeczy. Może myśli, że u matki może sobie na więcej pozwolić. Albo jest jakiś inny powód.
    Ciekawe co teraz zrobi Gośka po tym wszystkim czego się dowiedziała.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Początek rozdziału był całkiem przyjemny, powiedziałabym, że wręcz sielankowy. Tak samo, zresztą, jak końcówka i nie wiem, czy uda się pozostać w relacjach "bez zobowiązań". Myślę, że prędzej czy później któreś się zakocha - pytanie tylko: które? Może to właśnie Kati, która najbardziej zarzeka się, że się nie zakochuje.

    Co do Juli to faktycznie zrobiła ogromną głupotę, ale nie wydaje mi się, żeby jej zachowanie było spowodowane zwyczajnym brakiem sympatii, bo zadała sobie zbyt dużo trudu. Miała zwolnienie, ale zamiast siedzenia w domu wybrała pójście do szkoły i zamknięcia jakiegoś chłopaka w komórce? Coś mi tu nie gra.
    A co do Gośki - ta sytuacja z Wiktorem ewidentnie jej nie pasuje i chyba ma do niego żal, że przed laty nie zdecydował się na ślub i stworzenie "standardowej" rodziny.

    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiktor nudziarz, nie lubi jedzenia w łóżku, co on księżniczka na ziarnku grochu, że zaraz wyczuje okruszki, haha. Ale przynajmniej obowiązkowy nudziarz, obiecał mamusi, że napali w piecu i nie wymigał się od tego.
    Kati z jednej strony głosi wszem i wobec, że ma gdzieś co sobie o niej inni myślą, niby jej nie obchodzi co Wiktor sobie myśli po tej ich wspólnej nocy, a z drugiej strony to nie chce żeby ją wziął za puszczalską. Myślę, że tak na prawdę, ona się przejmuje jego opinią, że dla niej to ważne, że ona gra taką co jej nie zależy, a zwłaszcza teraz na opinii Wiktora. I myślę, że Kati zaczyna na nim zależeć, wydaje mi się, że ona wmawia samej sobie i Wiktorii przy okazji też, że to tylko seks bez zobowiązań. Swoją drogą to Wiktor jednak ma poczucie humoru, najpierw jej z wiekiem pojechał, teraz z wagą, dowcipniś jeden, haha.
    Śmiać mi się chciało z Wiktora, kiedy Katrina zasugerowała, że powinien ją przeprosić, a on przestraszył się, że ona mu zarzuca, że wymusił na niej seks. Chciała go cwaniara wkręcić, że spał z nieletnią, ale jej pojechał po wieku, haha.
    A już rozwaliła mnie na łopatki, kiedy na propozycję Wika, że mógłby jej pomóc w remoncie kuchni, stwierdził, że to mogłoby być za duże zobowiązanie, a przecież ona nie lubi zobowiązań, bo przecież w ramach odwdzięczenia mógłby oczekiwać od niej na przykład orala z połykiem. Wiktuś niedowiarek, nie wierzył, że Kati mogłaby z połykiem, jest niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawia mnie Julka, wie, że podpadła ojcu, że czeka ją jeszcze obiecana rozmowa, a ta jeszcze z nim dyskutuje. I coś mi się zdaje, że ona mu tak długo nie otwierała drzwi, bo próbowała się pozbyć zapachu papierosów z domu, cwaniara chciała zabić zapach papierosów jajecznicą, ale to chyba musiałaby ją sfajczyć, żeby uzyskać zamierzony efekt. Ale nic z tego Wiktor jest czujnym ojcem, zastanawiam się, jak on chce ją złapać na gorącym uczynku, będzie robił naloty znienacka, będzie ją śledził?
    Ja rozumiem, że Wiktor może uważać, że jeżeli Julka czuje się już dobrze, to pomimo zwolnienia powinna pójść do szkoły i przyznam szczerze, że się z nim w tej kwestii zgadzam, nie spodobało mi się jednak, że miał takie wielkie pretensje do Gośki, że sama podjęła w tej sprawie decyzję i nie wysłała córki do szkoły, miała do niego dzwonić i pytać, to chyba lekka przesada. Poza tym ona ma rację, on dwa dni wcześniej przyszedł, zbił ich córkę, bez żadnych wyjaśnień i o zdanie jej jako matki nie pytał.
    Nie powinna natomiast wysuwać pretensji pod adresem Wiktora gdzie spędził noc i z kim, to jego sprawa prywatna, nie są ze sobą, nie są małżeństwem, oboje mają prawo do sypiać z kim chcą.
    Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takich rewelacji, że Julka mogła zrobić coś takiego, zachowała się bezmyślnie. Zamknięcie kolegi w szafie i zostawienie do następnego dnia to nie głupi koleżeński psikus tylko przemoc i znęcanie się. Ona nawet nie zdawała sobie sprawy za co obrywa. W pierwszej chwili pomyślałam, że Julka okłamała matkę, żeby postawić się w lepszym świetle, ale nie, ona naiwnie myślała, że to lanie to za kradzież pieniędzy Wiktorowi. Zastanawia mnie jej naiwność i głupota, myślała, że się nie wyda to co narozrabiała w szkole? No i sama się wsypała z tą kradzieżą, zdaje się, że Wiktor nawet tego nie zauważył.
    Wkurza mnie zachowanie Julki, ona się zachowuje jakby to co zrobiła temu chłopakowi, to było nic, nie poczuwa się do winy. Przyznam szczerze, że zmroziło mnie , jak wyjawiła powód dla którego to zrobiła, bo go nie lubi, to straszne. Co będzie następnym razem jak uzna, że kogoś nie lubi, wypchnie z okna, zrzuci ze schodów, czy może jeszcze coś innego?
    A zapomniałabym, wkurzyła mnie niebotycznie Gośka, Julka ukradła ojcu pieniądze, a ta chce mu za córkę zwrócić. Na głowę chyba upadła, kradzież to kradzież, nieważne, czy komuś obcemu, czy komuś z rodziny. Ma złodziej we własnym domu i zamiast wyciągnąć z tego konsekwencje i stanowczo nie godzić się na takie zachowanie córki, to ta chce jeszcze ponieść karę za nią. Dla mnie to nie do pomyślenia, to tak jakby mówiła, ze kradzież jest be i należy się kara, ale nie mojemu dziecku, należy powiedzieć, córeczko co prawda to nieładnie kraść , ale mamusia wszystko naprawi, ty nie musisz się niczym martwić. Cieszę się, że Wiktor nie wymierzył Julce takiej samej kary za kradzież jak za ten wyczyn w szkole, myślę, że ona już wystarczająco dostała i większą nauczką będzie dla niej to że musi sama zapracować na dług u ojca i to jeszcze podwójnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pochłonąłem wszystkie rozdziały w 2 wieczory. Przeczytałbym w jeden, ale niestety żywot człowieka pracującego mi nie pozwala. Żałuję tylko, że tak szybko dobrnąłem do końca i czekam na dalsze części. ArrakurA

    OdpowiedzUsuń